13 sty 2017

beginning | one day

postanowiłam założyć tego bloga, by móc dzielić się tym, co mnie inspiruje. głównie są to filmy, książki, muzyka i sztuka. wpływają one na mnie, dają świeże spojrzenie na rzeczywistość, zmieniają poglądy, motywują do działania i tworzenia, a niekiedy pomagają w trudnych chwilach. każdy kontakt ze sztuką pozostawia we mnie ślad i sprawia, że chociażby w malutkiej części nie jestem już taka sama jak wcześniej. postaram się pokazać tu rzeczy, które uczyniły mnie taką jaka jestem.

zacznę od paru filmów, które raz obejrzane nie chcą dać o sobie zapomnieć. jednym z nich i przyznam, że chyba moim ulubionym jest Jeden Dzień (One Day) w reż. Lone Scherfig. jest to melodramat, film o miłości, którego fabuła opiera się na ukazaniu przyjaźni dwójki bohaterów - Emmy i Dextera. akcja rozpoczyna się od dnia 15 lipca, kiedy to para kończy szkołę i spędza wspólnie noc (jednak nie w sposób, który przychodzi na myśl). od tej pory zawsze widzimy ich w ten sam dzień, tylko na przestrzeni kolejnych lat. data ta jest znacząca, bo wtedy właśnie mają miejsce ważne i popychające akcję wydarzenia.


często wracam do tego filmu, bo niezmiernie uwielbiam romantyczne historie, w których pod przykrywką przyjaźni czai się wzajemne uczucie. koniec jest z góry do przewidzenia, a w pozycji niewiadomej pozostają jedynie wydarzenia jakie popchną dwójkę bohaterów ku sobie. w ich relacji wszystko mówi, że chcieliby być razem, ale sami przed sobą się do tego nie przyznają. doskonale się dogadują, wspierają i dbają o siebie. tak naprawdę podświadomie zachowują się jak para. 





wiele wydarzyło się w czasie trwania ich przyjaźni. Emma zamieszkała w Londynie, pracowała w meksykańskiej knajpce, poznała mężczyznę, z którym później kupiła mieszkanie, stała się pisarką, wydała książkę dla dzieci i przeprowadziła się do Paryża. Dexter z kolei miał wiele przelotnych romansów, był prezenterem w programie telewizyjnym, zaczął brać narkotyki, jego matka zmarła na raka, ożenił się, rozwiódł i miał córeczkę. cały ten czas między nimi iskrzyło. raz wybrali się na wspólne wakacje, a w pewnym momencie nawet przerwali swoją przyjaźń. ostatecznie jednak wrócili do siebie i przyznali co czują.


szkoda tylko, że zrozumieli to tak późno. na prawdziwy związek zostało im tak naprawdę tylko parę lat, ponieważ historia ich miłości mimo burzliwości i piękna jest tragiczna. sam film nie kończy się jednak tak smutno. nie ważne ile razy oglądałabym tą produkcję (a był czas, gdy robiłam to kilka razy w tygodniu lub kilka dni pod rząd) zawsze pod koniec płaczę. poniekąd z tragicznej sytuacji, poniekąd ze szczerości i piękna tej miłości. nie umiem jednoznacznie stwierdzić czy zakończenie jest dobre czy smutne i chyba też dlatego tak lubię ten film. dzięki niemu przeżywam katharsis i czuję się oczyszczona.

obraz podoba mi się też ze względu na bohaterów i aktorów, którzy się w nich wcielają. postać graną przez Annę Hathaway osobiście uważam za uroczą. dziewczyna jest niezwykle zabawna i inteligentna, a jej riposty są bezbłędne. jest też śliczna (nawet za młodu, gdy nosi okrągłe druciane okulary).



mężczyzna, w którego wciela się Jim Sturgess jest nieco zagubiony, jednak zawsze odnajduje się przy boku Emmy. patrzy na nią zakochanym wzrokiem i oczywiście jest niesamowicie przystojny. dzięki niej stał się lepszym człowiekiem, a w zamian dał jej szczęście.

 


polecam więc Jeden Dzień każdemu ze względu na zabawny dialog, romantyczną ale i tragiczną historię oraz wiele niespodzianek. nie jest to fabuła z happy endem i dostarcza wzruszeń. mnie ten film nigdy się nie znudzi.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz